Jest taka wieś… Wcale nie krzywa, jak stoi w jej nazwie. Stara, mała, nieco przygarbiona i jedyna w swoim rodzaju. To raj z okresu dzieciństwa i tej nieco młodszej młodości:) I ciągle tam wracam, bo nie ma lepszego miejsca do powrotów.
Miałam to szczęście, że moi Dziadkowie mieszkali na wsi. Mieli prawdziwe gospodarstwo, a w nim wszystko to, co moje dzieci oglądają dziś tylko w telewizji albo w książkach, względnie zobaczą na jakiejś przedszkolnej lub szkolnej wycieczce. A ja nie dość, że mogłam obserwować, to jeszcze w tym życiu gospodarskim brałam czynny udział. Fakt, nie wszystko lubiłam. Praca w polu często wykluczała zabawę, ale dziś nawet o tej ciężkiej pracy mam same dobre wspomnienia.
Po dawnym gospodarstwie został tylko dom i jeden budynek gospodarczy, którymi zajmuje się teraz moja mama. Dziadek umarł dawno temu i w zasadzie słabo go pamiętam. Mam tylko kilka wyraźnych wspomnień związanych z jego osobą. Babcia za to przeżyła dziadka o ponad 20 lat. Odeszła od nas w listopadzie 2014r. mając już pokaźne grono wnuków i prawnuków. Była Babcią przez duże „B”. Pobyt w jej domu był zawsze czasem wykorzystanym do maksimum, nie zmarnowanym, pouczającym, inspirującym… Jej śmierć zostawiła w moim życiu wielką wyrwę.
Przywozimy tu dzieci tak często, jak tylko możemy. Droga długa: 300 km w jedną stronę. Ale wytrzymują. Im też się udziela magia tego miejsca i chcą tu spędzać czas. Tu czują wolność, swobodę, prawdziwą bliskość ziemi i powietrza – nieskrępowane konwenansami miasta dzieciństwo…